niedziela, 30 grudnia 2012

10.

kiedy sie obudziłam wszyscy siedzieli przy stoliku trzymając papierosa w ręce i popijając zimną colę. Olka siedziała na kolanach Mikołajowi, a Wera Matiemu. nawet nie pytałam o co w tym chodzi, bo głowa mnie bolała, a z resztą nie obchodziło mnie to tego dnia... po jakiejś godzinie ogarnęliśmy się i pojechaliśmy w stronę domu. podrzucili mnie pod dom i umówiliśmy się na wieczór, bo mieliśmy plan iść do jakiegoś klubu, bo w końcu za dwa tygodnie za dwa tygodnie koniec wakacji. weszłam do domu, tam czekała na mnie mama z obiadem. zjadłam i poszłam się wykąpać. w międzyczasie pisałam esemesy z Patrykiem. wysuszyłam włosy i wybrałam najlepszy strój jaki mam w swojej szafie. nagle rozległ się dźwięk mojego telefonu. " Patryk<3 dzwoni "
- no halo. co chciałeś? - odebrałam ściszając muzykę wydobywającą się z głośników.
- no jesteś już gotowa, bo myślałem że spotkamy się jeszcze na jakieś piwko przed pójściem do klubu. - powiedział.
- jeszcze tylko makijaż i buty i jestem gotowa. - odpowiedziałam. - tak za piętnaście minut wyjdź w moja stronę. zgodził się i rozłączył. ja biegiem pobiegłam do łazienki zrobić idealny makijaż. na nogi szpilki, gotówka w torebkę i wyszłam. spotkaliśmy się akurat przed pubem. weszliśmy, rozsiedliśmy się i zamówiliśmy piwo.
- Olka bo wiesz... - zaczął niepewnie. - kurde... zakochałem się w tobie.
zatkało mnie, nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. przeciez on też mi się podobał, przecież też chcę z nim być. a raz się żyje!
- ja nie potrafię nazwać tego co do ciebie czuję. to jest coś między zauroczeniem, a zakochaniem. - odpowiedziałam.
- to może spróbujemy? - zapytał, całując mnie namiętnie.
- możemy. - powiedziałam i zatopiłam się w jego uścisku. " jestem szczęściarą. w końcu mam wszystko. przyjaciół, wspaniałego chłopaka, rodzinę. czego chcieć więcej. " - pomyślałam. po godzinie dotarliśmy pod klub, trzymając się za ręce. dziewczyny od razu zaczęły się wypytywać. oznajmiliśmy dziewczynom i Matiemu, że jesteśmy razem. cieszyli się razem z nami. weszliśmy na parkiet, zaczęliśmy bawić się w najlepsze. ten wieczór byłby idealny gdyby nie jedna rzecz...

czwartek, 20 grudnia 2012

9.

kiedy weszliśmy do pokoju, to Mikołaj się zdziwił i wyszedł " do sklepu ". widać było że Olka była z siebie dumna. po paru minutach zadzwonił do niej telefon. kiedy zobaczyła kto dzwoni natychmiast wyszła na taras.     nikt nie wiedział kto dzwoni. Olka wróciła do nas i nagle " musiała gdzieś wyjść ". my siedzieliśmy i bawiliśmy się w najlepsze. minęła godzina, gdy nagle wszyscy zaczęliśmy zastanawiać się gdzie jest Olka i Mikołaj. jednogłośnie stwierdziliśmy, że idziemy ich szukać. poszliśmy w stronę plaży. nagle na jednej z dyskotek zobaczyliśmy jak siedzą sobie razem przy stoliku i rozmawiają. widać było, że Mateusz się załamał.
- stary, dasz rade. - powiedziałam do niego, gdy reszta ekipy poszła do Mikołaja i Oli.
- no nie wiem.  - powiedział ze łzami w oczach, patrząc na nich. - Gabi ja już nie wiem co mam robić.
- dzisiaj już nic nie rób. - oznajmiłam mu. - dzisiaj masz sie bawić, a nie przejmować... ja wiem, że to jest moja przyjaciółka, ale sam wiesz, co miłość może zrobić z człowiekiem...
- niestety wiem... - szepnął. - ale masz rację, dzisiaj się bawię. z góry przepraszam jak będziecie musieli mnie zbierać z podłogi. - zaśmialiśmy się idąc w kierunku naszego domku nie zwracając uwagi na resztę grupy. usiedliśmy na tarasie i rozmawialiśmy o wszystkim popijając wódkę z butelki. Patryk i reszta długo nie wracali, więc postanowiłam do niego zadzwonić. oznajmił mi, że siedzą na plaży, piją piwo i że jak chcemy to mamy przyjść. nam się nie chciało ruszyć dupy. dobrze nam się rozmawiało. czułam jakbym Mateusza znała od zawsze. opowiedziałam mu większą część swojego życia. On zwierzył mi się z rozterek miłosnych. po jakiejś godzinie byliśmy już tak skończeni, że stwierdziliśmy, że idziemy spać. położyliśmy się we własnych łózkach i zasnęliśmy.
rano kiedy się obudziłam, to Patryk leżał koło mnie. podniosłam cięższą niż zwykle głowę, by zobaczyć czy reszta też śpi. zauważyłam, że Olka śpi z Mikołajem,a Wera z Mateuszem. po cichu wstałam, zapaliłam szluga i wyszłam na zewnątrz. nagle usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi, to była Weronika z butelką wody i szlugiem w ręce.
- możesz mi powiedzieć dlaczego ja obudziłam się koło Mateusza? - zapytała mnie przyjaciółka.
- ja Ci na to  pytanie nie odpowiem. - powiedziałam. - jak wy przyszliście to ja już spałam i o ile wiem, to Mateusz też.
- chuj, poczekam aż wstanie. - powiedziała zaciągając się papierosem.
pogadałyśmy jeszcze chwilę i zobaczyłyśmy, że Mati wstał. poprosiłyśmy go żeby przyszedł. zostawiłam go z Werą na tarasie, a ja poszłam spać dalej.

piątek, 14 grudnia 2012

8.

weszliśmy do środka. w środku wyglądał jak przeciętny domek. na tarasie krzesła i stół. w pokoju dwa łóżka, telewizor i inne rzeczy potrzebne do przeżycia.
- i jak wy chce spać? - zapytała Weronika.
- no normalnie, - opowiedział jej Mateusz. - przecież nie będziemy sami, wieczorem wpadają jeszcze kumple. chyba ich nie znacie. - wyjaśnił nam.
- to grubo się zapowiada. - powiedziała Olka.
- przecież ja nie mam żadnych rzeczy - rzekłam w stronę Patryka. - kurde, w czym ja mam spać, ja tu nie mm nic, oprócz telefonu i portfela.
- spokojnie, damy jakoś radę. - powiedział Patryk.
pokręciłam tylko głową i rozsiadłam się na tarasie. chłopacy poszli do sklepu po coś do picia, a dziewczyny przyszły do mnie. zapaliłyśmy szluga i zaczęłyśmy gadać o tym wszystkim. ogólnie, to dzisiejszy wieczór zapowiadał się fantastycznie. Patryk i Mateusz wrócili ze sklepu. przynieśli coś do jedzenia i oczywiście coś mocniejszego. zdążyliśmy obrócić jedną połówkę, zanim przyjechała reszta chłopaków. Olka poszła do łazienki, gdy nagle do domku wszedł Mikołaj, chyba nie wiedział że będzie też Olka. chłopak usiadł, zapalił szluga i normalnie rozmawiał z chłopakami. Olka wyszła z łazienki i lekko się zdziwiła  gdy zobaczyła swojego byłego siedzącego na łóżku. popatrzeli na siebie dziwnym wzrokiem. widać było, ze Ola chce zrobić mu na złość. zawołała mnie na taras pod pretekstem zapalenia papierosa.
- Gabi, kurwa ja nie wytrzymam z nim na jednym melanżu. - powiedziała, patrząc na mnie.
- kurwa, ja nie wiedziałam, ze on tu będzie, ale kurwa.. - nie zdążyłam dokończyć, bo na taras wszedł Mateusz.
- co jest dupy? - zapytał.
- lipa kurwa jest! - krzyknęła Olka. - ja pierdole, jak ja bym mu chciała zrobić na złość.
- jak chcesz mu zrobić na złość to mogę Ci w tym pomóc. - powiedział chłopak obejmując Olę i wchodząc do pomieszczenia.

sobota, 8 grudnia 2012

7.

- Olka co jest? - zapytała, od razu włączając głośnomówiący i ubierając jednocześnie buty.
- jest Wera u Ciebie? - zapytała mnie roztrzęsiona.
- tak, jest. - potwierdziłam. - ale co się stało?
- przyjdźcie do mnie, proszę. - rozłączyła się. zebrałyśmy się i wyszłyśmy z domu. po paru chwilach doszłyśmy pod dom Olki. przez całą drogę rozmyślałyśmy co mogło się stać.  weszłyśmy do domu na luzie, bo wiedziałyśmy, że o tej porze u niej nikogo w domu nie ma. zobaczyłyśmy ją siedzącą na foletu, trzymającą telefon w jednej ręce i kieliszek w drugiej.
- co jest? - zapytałam, przytulając ją.
- bo Mikołaj... - wykrztusiła. - on, jest znowu z tą dziwką!
nic nie odpowiedziałyśmy  po prostu ją przytuliłyśmy. po minucie, uspokoiła się i opowiedziała nam dokładnie co się stało. opowiadała nam, że z nią zerwał, bo " czuje coś do byłej. ". przesiedziałyśmy z nią całą noc, gadając o niczym. po prostu, starałyśmy się poprawić jej humor. chwilami nam się to udawało. przez całą noc pisałam z Patrykiem, bo chciał żebym do niego wpadła, ale wolałam zostać z przyjaciółkami. rano zadzwonił do mnie Patryk czy wieczorem miałybyśmy ochotę na malutki wypad, oczywiście się  zgodziłyśmy. po obiedzie poszłyśmy na zakupy, bo Olce poprawić humor. obkupiła się we wszystko. zaczynając od butów, kończąc na farbie do włosów, bo stwierdziła, że zmienia kolor włosów, bo taki ma kaprys. po udanych zakupach udałyśmy się do Olki. pofarbowałyśmy jej włosy, zjadłyśmy coś, wypiłyśmy po piwie. nagle zadzwonił do mnie Patryk oznajmiając, że za piętnaście minut mamy być gotowe i gówno go to obchodzi czy się wyrobimy czy nie. oczywiście, ogarnęłyśmy się i wyszłyśmy z domu. Patryk podjechał po nas z Mateuszem. przywitałam się z nimi, laski też.
- czuję się niezręcznie. - powiedziała szeptem Ola.
- no ja się nie dziwię, bo go przelizałaś przecież, ale... - nie zdążyłam dokończyć.
- ale przecież jesteś teraz singlem. - wtrąciła Weronika i oczywiście musiała powiedzieć to tak głośno, że Mateusz to słyszał. uśmiechnął się tylko lekko wgapiając się w Olę.
- a tak w ogóle, to gdzie jedziemy chłopaki? - zapytałam.
- aa zobaczycie. - odpowiedział Patryk.
po jakiś dwudziestu minutach drogi dojechaliśmy na miejsce. jakieś domki letniskowe, dyskoteki, stoiska z lodami.
- i po co tu przyjechaliśmy. - zapytałam.
- na bibę. - odpowiedzieli zgodnie chłopacy.
- ja jak macie zamiar wrócić do domu?
- śpimy dzisiaj tu. - powiedział Patryk, otwierając drzwi do jednego z domków.

wtorek, 4 grudnia 2012

6.

oglądaliśmy horrory przez prawie całą noc. w tych filmów niewiele wiem, bo cały czas całowałam się z Patrykiem nie wiem nawet czemu.
- Patryk co my robimy? - zapytałam.
- ale o co Ci chodzi? - zapytał i delikatnie pocałował mnie w czoło.
- znam Cię od paru dni, a my już się całujemy, ja śpię u Ciebie jakby znała Cię od zawsze. dziwne to jakieś. - powiedziałam patrząc mu w niebieskie tęczówki.
- ja nie chcę się narzucać, ale jesteś fajną dziewczyną, od razu mi się spodobałaś. - powiedział. - wiem, że to banalny tekst, ale ja mówię serio. ja tez czuję ja bym Cię znał od zawsze.
nie odpowiedziałam mu. wtuliłam się w niego i zasnęłam. rano czekało już na mnie śniadanie i gorąca kawa. przywitał mnie buziakiem. zjedliśmy śniadanie, a ja już musiałam lecieć, bo mama chciała mnie zabrać na zakupy, bo w końcu była sobota. wyszłam od niego cała szczęśliwa. poszłam do galerii, gdzie umówiłam się z mamą. obeszłyśmy wszystkie sklepy i rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się jak nigdy. nie poznawałam swojej mamy. mogłam jej powiedzieć wszystko, naprawdę wszystko. obkupiłyśmy się w buty, spodnie, sukienki i inne duperele. wróciłyśmy do domu i usiadłyśmy w kuchni. popijając kawę usłyszałam dźwięk swojego telefonu. " Wercia<3 dzwoni "
- no halo. - odebrałam.
- siemaneczko, jesteś w domu młoda? - zapytała.
- no jestem, jestem. wpadaj. - powiedziałam, wiedząc jakie ma zamiary.
- no to ja niedługo będę. buziak. - pożegnała się  i rozłączyła.
posiedziałam jeszcze z mamą gadając na różne tematy. po trzydziestu minutach w drzwiach stanęła Weronika. wyszłyśmy na balkon zapalić papierosa. Wera zwierzała mi się, że podoba jej się Paweł. ja opowiadałam jej o tych wszystkich przeżyciach z Patrykiem.
- tylko się nie wjeb w miłość młoda, bo to Cię zniszczy. - powiedziała do mnie przyjaciółka gasząc peta.
- no ja staram się to ogarniać, jak na razie jest dobrze, i nie mam żadnych planów związanych z nim. a ty się trzymaj z daleka od Pawła, niby jest spoko i w ogóle, ale wiesz jaki to tym kolesia. - powiedziałam do niej. - boję się o  Ciebie.
- nie masz o co, kurwa, bo on niby chce ze mną być, ale ja go od siebie odsuwam, - oznajmiła. - ale już po woli pękam. i boję się tego co będzie dalej. ale z drugiej strony życie jest jedno nie?
- no w sumie tak, tylko proszę Cię uważaj. - powiedziałam do niej wchodząc do domu.
parę minut później byłyśmy już w sklepie kupując flaszkę. Wera spała u mnie więc mogłyśmy ostro zabalować. po wypiciu flaszki zadzwoniłyśmy do Olki, odebrała zapłakana...


rozdział specjalnie dla Werci K. <3<3 LOVELOVELOVE ZIOMECZKU :* 

5.

siedzieliśmy tak wtuleni w siebie, gdy nagle spostrzegliśmy że skończyła nam się wódka. postanowiliśmy iść do sklepu. Olce, jak zawsze się nie chciało, Mati został z nią, a my poszliśmy do sklepu. sklep nie był daleko. kupiliśmy 0,7 i po piwie. kiedy już prawie byliśmy na miejscu zobaczyliśmy jak Ola całuje sie z Mateuszem. stanęliśmy z wrażenia.
- wróciliśmy. - krzyknęłam, nie patrząc na nich.
- ooo, - powiedziała Olka trochę zmieszana. 
usiedliśmy, rozlaliśmy sobie i rozmawialiśmy o życiu. nawet nie wiem kiedy i jak moje usta złączyły się z ustami Patryka. Ola z Matim zaczęli się cieszyć jak nienormalni. dokończyliśmy flaszke i sierdziliśmy  że idziemy do domu, bo już każdy miał dosyć. dotarłam do domu, oczywiście nikogo nie było. wyszłam na balkon, odpaliłam szluga i zaczęłam rozmyślać nad tym co się dzisiaj wydarzyło. zgasiłam peta, przebrałam się i poszłam spać. rano obudził mnie tata oznajmiając, że mam śniadanie na stole, a on musi lecieć do pracy. zeszłam na dół, zjadłam śniadanie, wykąpałam się i zadzwoniłam do Olki, że ma wbijać do mnie. po trzydziestu minutach była już u mnie. wypiłyśmy kawę i postanowiłyśmy iść nad jezioro, bo przecież piękna pogoda. w trakcie drogi Olka szła, pisała sms'y, śmiała się do telefonu i w między czasie gadała ze mną. 
- z kim tak drukujesz? - zapytałam zaciekawiona.
- nie uwierzysz. - powiedziała, a ja zrobiłam pytającą minę. - z Matim. - rzekła z uśmiechem od ucha do ucha. 
- tylko mi się nie zakochaj. - zażartowałam. 
- no chyba ty. - powiedziała z powagą. 
doszłyśmy na plażę, rozłożyłyśmy ręczniki i zaczęłyśmy się opalać. nagle poczułam jak jedna osoba bierze mnie za ręce, a jedna za nogi. zaczęłam krzyczeć,okazało się że to Mati z Patrykiem. znalazłam się w lodowatej wodzie. 
- to twoja sprawka. - powiedziałam w stronę Olki.
- no baa. - zaśmiała się. 
- no kretynka. - powiedziałam.
- ale i tak kochasz tą kretynkę. - powiedziała przytulając mnie. 
usiadłyśmy, a chłopacy poszli po coś do picia. siedzieliśmy później dość długo i udaliśmy się do domu. kiedy się kąpałam  dostałam sms'a od Patryka, żebym wpadła do niego na jakiś film, bo on nie ma co robić. w sumie, to ja też nie miałam nic lepszego do roboty, a była dopiero 19. doszłam pod jego mieszkanie, zapukałam do drzwi, otworzył mi. weszliśmy do środka. ledwo usiadłam, a on już włączył jakiś horror.
- ja nie lubię horrorów. - powiedziałam.
- polubisz. - szepnął siadając koło mnie i chwytając mnie za rękę. 

czwartek, 29 listopada 2012

4.

zasnęłam, nawet nie wiem kiedy. rano obudził mnie słodkim buziakiem w policzek.
- wstawaj śpiochu. - szepnął.
- która jest godzina? - zapytałam zaspana.
- 11. - powiedział. podniosłam się z łóżka tylko po to by iść po pice.
- kac morderca nie ma serca, ziomek. - powiedziałam z uśmiechem. Patryk pokazał mi, że na biurku stoi szklanka z colą i z lodem. usiadłam zapaliłam szluga i zaczęłam rozmawiać z Patrykiem. nie wiadomo kiedy zrobiła się 13.
- ja spadam do domu. - powiedziałam, podnosząc się z łóżka. - jak chcesz to możesz iść ze mną, bo ja sie tylko wykąpie i pokaże się w domu i możemy gdzieś lecieć. jak chcesz oczywiście.
- no spoko, ok. - powiedział. założyliśmy buty na nogi i szliśmy w kierunku mojego domu. weszliśmy do środka, nikogo nie było. przedzwoniłam do mamy, że już jestem w domu. trochę po marudziła że mnie na noc nie było, i że nie dałam jej znać, że u kogoś śpie. później oznajmiła mi, że będzie późnym wieczorem, bo coś tam, a tata ma jakąś konferencję. poszłam się wykąpać, ogarnęłam się i poszliśmy na miasto coś zjeść. weszliśmy do pizzerni, gdzie pracował jego kupel.
- czeeść stary! - powiedział chłopak za ladą. - Mati jestem. - rzucił w moim kierunku.
- siema, Gabi jestem. miło mi - powiedziałam z uśmiechem. Patryk również się przywitał, zamówiliśmy pizzę i usiedliśmy w jakimś stoliku pod ścianą.dostaliśmy długo oczekiwany " obiad ". do Patryka napisał Mati, który prosił żebyśmy poczekali  bo on za 10 minut kończy pracę. tak więc zrobiliśmy, poczekaliśmy na niego i poszliśmy nad jezioro wypić piwo. kiedy siedzieliśmy na plaży, zadzwoniła do mnie Olka z pytaniem gdzie jestem, bo jej sie nudzi w domu i w ogóle. oczywiście zaprosiłam ją do nas na piwo. po piętnastu minutach była już na miejscu. Olka, jak zawsze nie przychodzi bez prowiantu. Ona przyniosła coś mocniejszego.
- no litr na czterech to trochę mało co nie Gabi? - zapytała Ola.
- troche tak, ale jak coś to sie dojdzie do sklepu. -powiedziałam. chłopacy patrzeli na nas jak na alkoholiczki. a my nie czekając długo sięgnęłyśmy z torebki kubeczki i piłyśmy w najlepsze. chłopacy dołączyli się chyba po trzeciej kolejce. między Olą a Matim zaczęło coś grać. zaczęło się robić chłodno, więc postanowiliśmy rozpalić ognisko. Wtuliłam się w Patryka, a Olka w Matiego...

środa, 28 listopada 2012

3.

rano wstałyśmy koło 12. spojrzałam na wyświetlacz telefonu, już z przyzwyczajenia. " 2 nieodebrane wiadomości ". 1 wiadomość: " od Patryk: wstawaj śpiochu! nie zapomnij, że jesteśmy na browara ustawieni. :D. " 2 wiadomość: Patryk: wiem, że jeszcze pewnie śpisz, ale zadzwoń do mnie, bo ja na eski nie bedę odpisywał, bo jestem w pracy. " uśmiech na twarzy malował mi się sam. z Werą zjadłyśmy obiad, ogarnęłyśmy się i pooglądałyśmy film.
- teej, młoda jest 18:01! - krzyknęła nagle Weronika zrywając się z łóżka.
- no i co w związku z tym? - zapytałam, nie wiedząc o co jej chodzi. - młoda godzina.
- do Patryka miałaś zadzwonić. - wytłumaczyła mi. - pewnie myśli, że go olałaś.
- no faktycznie. - rzuciłam i  zabrałam telefon leżący koło poduszki.
" no hej, przepraszam że się nie odzywałam ale miałam dużo roboty w domu, i wiesz... tak jakoś wyszło. przepraszam jeszcze raz. -  no cześć. myślałem, że się do mnie nie odezwiesz już, ale nie chciałem być nachalny... - przepraszam... - to aktualny ten browar? - jasne. to o której? - no ja mogę już teraz. - no to gdzie? - no wbij do mnie, jak coś to pisz ja po Ciebie wyjdę. - to już wychodzę, siemson. ". ubrałyśmy się i ja poszłam w swoją stronę, a Wera w swoją. wstąpiłam jeszcze do sklepu po czeropak i poszłam do Patryka. jak byłam pod blokiem, to napisałam mu, że ma zejść. w mgnieniu oka był na dol.
- czeeeść. - powiedziałam w jego stronę. - patrz co mam. - powiedziałam wręczając mu piwo.
- siemanko. - rzucił z uśmiechem. - ty nienormalna jesteś! ja mam do góry piwa, a ty niepotrzebnie to kupowałaś! - powiedział i poszliśmy na górę. weszłam do środka rzucając torbę gdzieś na ziemi i siadając odpaliłam szluga. Patryk usiadł koło mnie i zaczęliśmy rozmawiać, a w między czasie pić co raz więcej. z każdym łykiem stawałam się co raz bardziej pijana.
- może sie położysz co? - zapytał blondyn z troską w głosie.
- nie no. - powiedziałam. - włącz jakiś film. - rzuciłam z błagalnym wzrokiem.
- to jakiś horror. - oznajmił. - ale ty sie połóż, nie pójdziesz nigdzie w takim stanie.
- ja ide do domu później!
- zapomnij, kładź się i nie marudź. chcesz jakąś koszulkę do spania czy coś? - zapytał.
- ale ja ide do domu - rzuciłam podnosząc się z fotela i od razu na niego opadając.
- no na pewno dojdziesz, jak ty wstać nie możesz. - powiedział i podchodząc do mnie wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. wtuliłam się w kołdrę i zaczęłam oglądać film, dalej popijając piwo. On jak gdyby nigdy nic, wlazł pod kołdrę i wsuwając rękę pod moją głowę, położył się.ja położyłam głowę na jego ramieniu. czułam się tak bezpiecznie jak nigdy w czyichś ramionach...

niedziela, 25 listopada 2012

2.

około godziny trzynastej obudził mnie dźwięk sms'a " co jest z Tobą młoda? :* " - nadawca Wercia<3. nie odpisałam jej, stwierdziłam, ze jak dojdę do domu, to do niej zdzwonię. przekręciłam się z boku na bok i ogarnęło mnie zdziwienie dlaczego ja leżę w łóżku z Patrykiem. zerwałam się na równe nogi i poszłam do kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia. Do pomieszczenia przyszła też Kaśka i Seba w podobnej potrzebie.
- możecie mi powiedzieć dlaczego ja spałam w jednym łóżku z Patrykiem, którego nie znam w ogóle? - zapytałam Kaśki.
- no bo stwierdziłaś, że idziesz spać sama i nie chcesz się cisnąć z nami, a Patryk stwierdził, że też idzie do Ciebie, a Ty nie miałaś nic przeciwko. - zaśmiała się.
- ja pierdole, - jęknęłam. - Seba. Kawa, teraz.
- oczywiście już się robi proszę pani. - zażartował i zabrał się za wstawianie wody i sypanie do kubków kawy, gdy nagle w drzwiach od kuchni stanął Patryk i nie ogarniał niczego. usiedliśmy wszyscy przy stole i przypominaliśmy sobie akcje z zeszłej nocy. ogólnie, to mało co z niej pamiętałam. oni mi wszystko przypomnieli.
- jednym zdaniem melanż zaliczam do udanych. - powiedziała Kasia z szlugiem w ręce.
wszyscy zgodzili się z nią jednogłośnie. po dopiciu kawy i ogarnięciu w miarę tematu stwierdziłam, że muszę iść od domu. tak wiec zrobiłam.oni jeszcze zostali i ogarniali kuchnię. jak tylko weszłam do domu udałam się do łazienki i wzięłam długą kąpiel, a później położyłam się spać. obudził mnie dźwięk telefonu. " Wercia <3 dzwoni "
- halo?! - jęknęłam do słuchawki.
- kurwa, co jest z Tobą? - zapytała mnie przyjaciółka.
- no nic, kaca mam w chuj, ogólnie to mnie obudziłaś, ale to się wytnie. - powiedziałam.
- przepraszam no. ja tam wieczorem u Ciebie jestem z flaszką i mnie to gówno obchodzi czy Ty masz siłe pić czy nie. - rzuciła Wera.
- no to grubo. - odpowiedziałam. - jak chcesz to wpadaj. ja muszę kończyć siemanko ziomek. - pożegnałam się.
- no do zobaczenia wieczorem, buźka.
poszłam sobie zrobić coś do jedzenia. usiadłam przed komputerem i włączyłam gadu gadu. nagle usłyszałam odgłos przychodzącej wiadomości.
" - co tam? :D tu Patryk.". rozmowa zaczęła się rozkręcać, podaliśmy sobie numery telefonów i zeszłam z komputera. Wera przyszła, usiadłyśmy sobie u mnie w pokoju, zapaliłyśmy szluga i zaczęłyśmy gadać bez końca. między kolejką wódki, papierosem, a rozmową z Werą odpisywałam Patrykowi na sms'y.
- kurde, przyjarałabym sobie teraz. - rzuciłam
- no ja nie mam skąd ogarnąć... - powiedziała Wera z kwaśną miną.
- ej! przecież Patryk mi może ogarnąć.- po wypowiedzeniu tych słów momentalnie wykręcony numer do kolegi. miał dla mnie to na co miałam ochotę.
- Patryk nam to podrzuci za jakieś 30 minut. - powiedziałam podekscytowana.
- o kurwa! co się dzieje  Tobą , że Ty tak latasz jak pojebana? - zapytała ze zdziwieniem przyjaciółka, widząc mnie pierwszy raz w takim stanie.
- no to Jego wina... - rzuciłam i poszłam się ogarnąć. po dwudziestu minutach rozległ się dźwięk telefonu. to był Patryk, miałam zejść na dół. wyszłam na dwór, przywitałam się z nim, pogadaliśmy chwilę i umówiliśmy się  na piwo następnego dnia...

czwartek, 22 listopada 2012

1.

 dla zwykłej dziewczyny okres nastoletniego życia powinien być najlepszym okresem w życiu , jednak nie dla mnie . tej która robiła wszytko na przekór temu by stać się szczęśliwa. zazwyczaj, to ja miałam wyjebane na wszystko i wszystkich. jednak pewnego razu los się odwrócił...


początek wakacji. przyjaciółka zaproponowała wypad na jezioro. wszyscy się zgodzi, chociaż nad jezioro był spory kawałek od miejsca w którym aktualnie byliśmy. po długiej męczarni doszliśmy nad jezioro. byłam ja - 170 cm, czarnego, wrednego charakterku, była Ola - zawsze roześmiana szesnastolatka, nigdy nie pozwalała na pomiatanie sobą, był również jej chłopak, Mikołaj - blond włosy, z pozoru miły,  tylko dla nieznajomych wredny jako cholera, była Wera - rudzielec, któremu jak coś nie pasowało wszystko zostało zniszczone. był Paweł - wysoki brunet, tak zwany " lowelas ", ale spoko kumpel. 
wszyscy wskoczyliśmy do jeziora jak opętani. pluskaliśmy się jak małe dzieci. kiedy wyszliśmy strasznie chciało nam się pić. 
- cholera jasna! - krzyknął Mikołaj. - zapomnieliśmy piwa kupić. 
rozbrzmiało równe - no to zajebiście. - z naszych ust. 
- dzwonię do Kuby, bo nie ma innego wyjścia! - powiedział Mikołaj, wyciągając telefon z torby.
- do jakiego Kuby? - spytałam Olkę, bo nie wiedziałam kto to. 
- chyba nie znasz, to jego kupel, razem się wychowywali i w ogóle takie tam, kiedyś Ci opowiem. - powiedziała, zaciągając się szlugiem. 
położyłam się spokojnie na ręczniku, próbując się opalić. po jakiś dziesięciu minutach usłyszałam tylko: - Gabi wstawaj, nasze piwo przyjechało. 
tak więc wstałam i udałam się za przyjaciółmi. nasz prowiant przywiózł nam niezbyt wysoki blondyn o zajebistych oczach. 
- cześć. - zwrócił się do mnie.
- aa siema! - rzuciłam. - Gabi jestem.
- Patryk, - powiedział z uśmiechem. 
Mikołaj wziął z jego samochodu piwa i coś dobrego koloru zielonego. Patryk pojechał, bo coś tam miał do załatwienia. my rozsiedliśmy się znowu na plaży i tak poleciał jeden blant, drugi, trzeci i następny. było całkiem spoko. coś koło godziny 19 zadzwoniła do mnie mama z pytaniem czy jadę z nią do wujka. po krótkim namyśle zgodziłam się, bo dawno wuja nie widziałam. 
- ja musze spadać chłopcy i dziewczęta! - rzuciłam gasząc papierosa. 
- czemu tak? - zapytała Wera. 
- bo jadę do wuja, wiecie jak dawno go nie widziałam... - powiedziałam z miną szczeniaczka. 
- no dobra, ale jutro jesteśmy umówieni na browca! -  wyrwał Mikołaj. 
- spoczko. - rzuciłam oddalając się od nich. 
do domu dotarłam po jakiś 10 minutach. rodzice od razu mnie zgarnęli i pojechaliśmy. kiedy podjechaliśmy pod dom wuja, to już było słuchać muzykę, jakby wielka biba się szykowała. 
- czeeść wujek. - rzuciłam gdy tylko weszłam do środka. 
- a cześć młoda. nie spodziewałem Ciebie tu. - powiedział z uśmiechem. 
nagle zobaczyłam Marcina - jakiś tam krewny cioci, dobrze się z nim bawiłam na weselu. 
- o jest i Gabi! - powiedział chłopak. 
- no jestem i ja! - rzuciłam i usiadłam nalewając sobie soku do szklanki.
posiedzieliśmy chwilę, pośmialiśmy się, jak to zawsze na " zjazdach rozdzinnych " bywa, dziadek zapuścił trochę sucharów i było spoko. nagle poczułam wibrację telefonu w kieszeni. treść sms'a:  " idziesz ze mną na coś konkretnego? :D " - nadawca: Marcin. od razu po odczytaniu udałam się w kierunku wyjścia pod pretekstem zadzwonienia do przyjaciółki. on wyszedł kilka chwil po mnie. 
- no to do masz konkretnego? - zapytałam z niewinnym uśmieszkiem. 
- aa! patrz. - pokazał mi woreczek z zielonymi liśćmi. 
- no to konkrety! trzeba było tak od razu. - rzuciłam. 
Marcin skręcił blanta, i tak później poszedł kolejny i kolejny. nie wiem ile ja w tym dniu spaliłam, ale już na głowie miałam dobrze. nagle poczułam, że telefon mi wibruje. wyciągnęłam go z kieszeni. " Kasia;P dzwoni " 
- Halo? - odebrałam.
- jesteś w domu? - zapytał znajomy głos.
- nie jestem u wujka a czemu? 
- aaa, bo jestem pod Twoim blokiem z Patrykiem i Sebą. - oznajmiła.
- a czemu tak?  a z resztą, to ja za jakieś pół godziny będę. - powiedziałam udając się do domu. - czekajcie za mną. 
zebrałam rodziców, tata już też był skończony, więc pojechaliśmy do domu. pod blokiem czekali za mną. 
- no cześć. - rzucił blondyn. - to znowu Ty. 
- a no znowu ja. - powiedziałam z uśmieszkiem. 
- idziemy na piwo. - oznajmiła nam Kasia, biorąc mnie pod pachę i idąc w kierunku znajomych ławek w parku. wypiliśmy po cztery piwa, gdy nagle zaczęło padać. 
- lecimy do mnie, bo mam wolną chatę. - rzucił Seba. 
- spoko, ja później do domu daleko nie mam... - powiedziałam. 
doszliśmy do Seby. otworzyliśmy Bolsa i melanż zaczął się w najlepsze.