czwartek, 29 listopada 2012

4.

zasnęłam, nawet nie wiem kiedy. rano obudził mnie słodkim buziakiem w policzek.
- wstawaj śpiochu. - szepnął.
- która jest godzina? - zapytałam zaspana.
- 11. - powiedział. podniosłam się z łóżka tylko po to by iść po pice.
- kac morderca nie ma serca, ziomek. - powiedziałam z uśmiechem. Patryk pokazał mi, że na biurku stoi szklanka z colą i z lodem. usiadłam zapaliłam szluga i zaczęłam rozmawiać z Patrykiem. nie wiadomo kiedy zrobiła się 13.
- ja spadam do domu. - powiedziałam, podnosząc się z łóżka. - jak chcesz to możesz iść ze mną, bo ja sie tylko wykąpie i pokaże się w domu i możemy gdzieś lecieć. jak chcesz oczywiście.
- no spoko, ok. - powiedział. założyliśmy buty na nogi i szliśmy w kierunku mojego domu. weszliśmy do środka, nikogo nie było. przedzwoniłam do mamy, że już jestem w domu. trochę po marudziła że mnie na noc nie było, i że nie dałam jej znać, że u kogoś śpie. później oznajmiła mi, że będzie późnym wieczorem, bo coś tam, a tata ma jakąś konferencję. poszłam się wykąpać, ogarnęłam się i poszliśmy na miasto coś zjeść. weszliśmy do pizzerni, gdzie pracował jego kupel.
- czeeść stary! - powiedział chłopak za ladą. - Mati jestem. - rzucił w moim kierunku.
- siema, Gabi jestem. miło mi - powiedziałam z uśmiechem. Patryk również się przywitał, zamówiliśmy pizzę i usiedliśmy w jakimś stoliku pod ścianą.dostaliśmy długo oczekiwany " obiad ". do Patryka napisał Mati, który prosił żebyśmy poczekali  bo on za 10 minut kończy pracę. tak więc zrobiliśmy, poczekaliśmy na niego i poszliśmy nad jezioro wypić piwo. kiedy siedzieliśmy na plaży, zadzwoniła do mnie Olka z pytaniem gdzie jestem, bo jej sie nudzi w domu i w ogóle. oczywiście zaprosiłam ją do nas na piwo. po piętnastu minutach była już na miejscu. Olka, jak zawsze nie przychodzi bez prowiantu. Ona przyniosła coś mocniejszego.
- no litr na czterech to trochę mało co nie Gabi? - zapytała Ola.
- troche tak, ale jak coś to sie dojdzie do sklepu. -powiedziałam. chłopacy patrzeli na nas jak na alkoholiczki. a my nie czekając długo sięgnęłyśmy z torebki kubeczki i piłyśmy w najlepsze. chłopacy dołączyli się chyba po trzeciej kolejce. między Olą a Matim zaczęło coś grać. zaczęło się robić chłodno, więc postanowiliśmy rozpalić ognisko. Wtuliłam się w Patryka, a Olka w Matiego...

środa, 28 listopada 2012

3.

rano wstałyśmy koło 12. spojrzałam na wyświetlacz telefonu, już z przyzwyczajenia. " 2 nieodebrane wiadomości ". 1 wiadomość: " od Patryk: wstawaj śpiochu! nie zapomnij, że jesteśmy na browara ustawieni. :D. " 2 wiadomość: Patryk: wiem, że jeszcze pewnie śpisz, ale zadzwoń do mnie, bo ja na eski nie bedę odpisywał, bo jestem w pracy. " uśmiech na twarzy malował mi się sam. z Werą zjadłyśmy obiad, ogarnęłyśmy się i pooglądałyśmy film.
- teej, młoda jest 18:01! - krzyknęła nagle Weronika zrywając się z łóżka.
- no i co w związku z tym? - zapytałam, nie wiedząc o co jej chodzi. - młoda godzina.
- do Patryka miałaś zadzwonić. - wytłumaczyła mi. - pewnie myśli, że go olałaś.
- no faktycznie. - rzuciłam i  zabrałam telefon leżący koło poduszki.
" no hej, przepraszam że się nie odzywałam ale miałam dużo roboty w domu, i wiesz... tak jakoś wyszło. przepraszam jeszcze raz. -  no cześć. myślałem, że się do mnie nie odezwiesz już, ale nie chciałem być nachalny... - przepraszam... - to aktualny ten browar? - jasne. to o której? - no ja mogę już teraz. - no to gdzie? - no wbij do mnie, jak coś to pisz ja po Ciebie wyjdę. - to już wychodzę, siemson. ". ubrałyśmy się i ja poszłam w swoją stronę, a Wera w swoją. wstąpiłam jeszcze do sklepu po czeropak i poszłam do Patryka. jak byłam pod blokiem, to napisałam mu, że ma zejść. w mgnieniu oka był na dol.
- czeeeść. - powiedziałam w jego stronę. - patrz co mam. - powiedziałam wręczając mu piwo.
- siemanko. - rzucił z uśmiechem. - ty nienormalna jesteś! ja mam do góry piwa, a ty niepotrzebnie to kupowałaś! - powiedział i poszliśmy na górę. weszłam do środka rzucając torbę gdzieś na ziemi i siadając odpaliłam szluga. Patryk usiadł koło mnie i zaczęliśmy rozmawiać, a w między czasie pić co raz więcej. z każdym łykiem stawałam się co raz bardziej pijana.
- może sie położysz co? - zapytał blondyn z troską w głosie.
- nie no. - powiedziałam. - włącz jakiś film. - rzuciłam z błagalnym wzrokiem.
- to jakiś horror. - oznajmił. - ale ty sie połóż, nie pójdziesz nigdzie w takim stanie.
- ja ide do domu później!
- zapomnij, kładź się i nie marudź. chcesz jakąś koszulkę do spania czy coś? - zapytał.
- ale ja ide do domu - rzuciłam podnosząc się z fotela i od razu na niego opadając.
- no na pewno dojdziesz, jak ty wstać nie możesz. - powiedział i podchodząc do mnie wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. wtuliłam się w kołdrę i zaczęłam oglądać film, dalej popijając piwo. On jak gdyby nigdy nic, wlazł pod kołdrę i wsuwając rękę pod moją głowę, położył się.ja położyłam głowę na jego ramieniu. czułam się tak bezpiecznie jak nigdy w czyichś ramionach...

niedziela, 25 listopada 2012

2.

około godziny trzynastej obudził mnie dźwięk sms'a " co jest z Tobą młoda? :* " - nadawca Wercia<3. nie odpisałam jej, stwierdziłam, ze jak dojdę do domu, to do niej zdzwonię. przekręciłam się z boku na bok i ogarnęło mnie zdziwienie dlaczego ja leżę w łóżku z Patrykiem. zerwałam się na równe nogi i poszłam do kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia. Do pomieszczenia przyszła też Kaśka i Seba w podobnej potrzebie.
- możecie mi powiedzieć dlaczego ja spałam w jednym łóżku z Patrykiem, którego nie znam w ogóle? - zapytałam Kaśki.
- no bo stwierdziłaś, że idziesz spać sama i nie chcesz się cisnąć z nami, a Patryk stwierdził, że też idzie do Ciebie, a Ty nie miałaś nic przeciwko. - zaśmiała się.
- ja pierdole, - jęknęłam. - Seba. Kawa, teraz.
- oczywiście już się robi proszę pani. - zażartował i zabrał się za wstawianie wody i sypanie do kubków kawy, gdy nagle w drzwiach od kuchni stanął Patryk i nie ogarniał niczego. usiedliśmy wszyscy przy stole i przypominaliśmy sobie akcje z zeszłej nocy. ogólnie, to mało co z niej pamiętałam. oni mi wszystko przypomnieli.
- jednym zdaniem melanż zaliczam do udanych. - powiedziała Kasia z szlugiem w ręce.
wszyscy zgodzili się z nią jednogłośnie. po dopiciu kawy i ogarnięciu w miarę tematu stwierdziłam, że muszę iść od domu. tak wiec zrobiłam.oni jeszcze zostali i ogarniali kuchnię. jak tylko weszłam do domu udałam się do łazienki i wzięłam długą kąpiel, a później położyłam się spać. obudził mnie dźwięk telefonu. " Wercia <3 dzwoni "
- halo?! - jęknęłam do słuchawki.
- kurwa, co jest z Tobą? - zapytała mnie przyjaciółka.
- no nic, kaca mam w chuj, ogólnie to mnie obudziłaś, ale to się wytnie. - powiedziałam.
- przepraszam no. ja tam wieczorem u Ciebie jestem z flaszką i mnie to gówno obchodzi czy Ty masz siłe pić czy nie. - rzuciła Wera.
- no to grubo. - odpowiedziałam. - jak chcesz to wpadaj. ja muszę kończyć siemanko ziomek. - pożegnałam się.
- no do zobaczenia wieczorem, buźka.
poszłam sobie zrobić coś do jedzenia. usiadłam przed komputerem i włączyłam gadu gadu. nagle usłyszałam odgłos przychodzącej wiadomości.
" - co tam? :D tu Patryk.". rozmowa zaczęła się rozkręcać, podaliśmy sobie numery telefonów i zeszłam z komputera. Wera przyszła, usiadłyśmy sobie u mnie w pokoju, zapaliłyśmy szluga i zaczęłyśmy gadać bez końca. między kolejką wódki, papierosem, a rozmową z Werą odpisywałam Patrykowi na sms'y.
- kurde, przyjarałabym sobie teraz. - rzuciłam
- no ja nie mam skąd ogarnąć... - powiedziała Wera z kwaśną miną.
- ej! przecież Patryk mi może ogarnąć.- po wypowiedzeniu tych słów momentalnie wykręcony numer do kolegi. miał dla mnie to na co miałam ochotę.
- Patryk nam to podrzuci za jakieś 30 minut. - powiedziałam podekscytowana.
- o kurwa! co się dzieje  Tobą , że Ty tak latasz jak pojebana? - zapytała ze zdziwieniem przyjaciółka, widząc mnie pierwszy raz w takim stanie.
- no to Jego wina... - rzuciłam i poszłam się ogarnąć. po dwudziestu minutach rozległ się dźwięk telefonu. to był Patryk, miałam zejść na dół. wyszłam na dwór, przywitałam się z nim, pogadaliśmy chwilę i umówiliśmy się  na piwo następnego dnia...

czwartek, 22 listopada 2012

1.

 dla zwykłej dziewczyny okres nastoletniego życia powinien być najlepszym okresem w życiu , jednak nie dla mnie . tej która robiła wszytko na przekór temu by stać się szczęśliwa. zazwyczaj, to ja miałam wyjebane na wszystko i wszystkich. jednak pewnego razu los się odwrócił...


początek wakacji. przyjaciółka zaproponowała wypad na jezioro. wszyscy się zgodzi, chociaż nad jezioro był spory kawałek od miejsca w którym aktualnie byliśmy. po długiej męczarni doszliśmy nad jezioro. byłam ja - 170 cm, czarnego, wrednego charakterku, była Ola - zawsze roześmiana szesnastolatka, nigdy nie pozwalała na pomiatanie sobą, był również jej chłopak, Mikołaj - blond włosy, z pozoru miły,  tylko dla nieznajomych wredny jako cholera, była Wera - rudzielec, któremu jak coś nie pasowało wszystko zostało zniszczone. był Paweł - wysoki brunet, tak zwany " lowelas ", ale spoko kumpel. 
wszyscy wskoczyliśmy do jeziora jak opętani. pluskaliśmy się jak małe dzieci. kiedy wyszliśmy strasznie chciało nam się pić. 
- cholera jasna! - krzyknął Mikołaj. - zapomnieliśmy piwa kupić. 
rozbrzmiało równe - no to zajebiście. - z naszych ust. 
- dzwonię do Kuby, bo nie ma innego wyjścia! - powiedział Mikołaj, wyciągając telefon z torby.
- do jakiego Kuby? - spytałam Olkę, bo nie wiedziałam kto to. 
- chyba nie znasz, to jego kupel, razem się wychowywali i w ogóle takie tam, kiedyś Ci opowiem. - powiedziała, zaciągając się szlugiem. 
położyłam się spokojnie na ręczniku, próbując się opalić. po jakiś dziesięciu minutach usłyszałam tylko: - Gabi wstawaj, nasze piwo przyjechało. 
tak więc wstałam i udałam się za przyjaciółmi. nasz prowiant przywiózł nam niezbyt wysoki blondyn o zajebistych oczach. 
- cześć. - zwrócił się do mnie.
- aa siema! - rzuciłam. - Gabi jestem.
- Patryk, - powiedział z uśmiechem. 
Mikołaj wziął z jego samochodu piwa i coś dobrego koloru zielonego. Patryk pojechał, bo coś tam miał do załatwienia. my rozsiedliśmy się znowu na plaży i tak poleciał jeden blant, drugi, trzeci i następny. było całkiem spoko. coś koło godziny 19 zadzwoniła do mnie mama z pytaniem czy jadę z nią do wujka. po krótkim namyśle zgodziłam się, bo dawno wuja nie widziałam. 
- ja musze spadać chłopcy i dziewczęta! - rzuciłam gasząc papierosa. 
- czemu tak? - zapytała Wera. 
- bo jadę do wuja, wiecie jak dawno go nie widziałam... - powiedziałam z miną szczeniaczka. 
- no dobra, ale jutro jesteśmy umówieni na browca! -  wyrwał Mikołaj. 
- spoczko. - rzuciłam oddalając się od nich. 
do domu dotarłam po jakiś 10 minutach. rodzice od razu mnie zgarnęli i pojechaliśmy. kiedy podjechaliśmy pod dom wuja, to już było słuchać muzykę, jakby wielka biba się szykowała. 
- czeeść wujek. - rzuciłam gdy tylko weszłam do środka. 
- a cześć młoda. nie spodziewałem Ciebie tu. - powiedział z uśmiechem. 
nagle zobaczyłam Marcina - jakiś tam krewny cioci, dobrze się z nim bawiłam na weselu. 
- o jest i Gabi! - powiedział chłopak. 
- no jestem i ja! - rzuciłam i usiadłam nalewając sobie soku do szklanki.
posiedzieliśmy chwilę, pośmialiśmy się, jak to zawsze na " zjazdach rozdzinnych " bywa, dziadek zapuścił trochę sucharów i było spoko. nagle poczułam wibrację telefonu w kieszeni. treść sms'a:  " idziesz ze mną na coś konkretnego? :D " - nadawca: Marcin. od razu po odczytaniu udałam się w kierunku wyjścia pod pretekstem zadzwonienia do przyjaciółki. on wyszedł kilka chwil po mnie. 
- no to do masz konkretnego? - zapytałam z niewinnym uśmieszkiem. 
- aa! patrz. - pokazał mi woreczek z zielonymi liśćmi. 
- no to konkrety! trzeba było tak od razu. - rzuciłam. 
Marcin skręcił blanta, i tak później poszedł kolejny i kolejny. nie wiem ile ja w tym dniu spaliłam, ale już na głowie miałam dobrze. nagle poczułam, że telefon mi wibruje. wyciągnęłam go z kieszeni. " Kasia;P dzwoni " 
- Halo? - odebrałam.
- jesteś w domu? - zapytał znajomy głos.
- nie jestem u wujka a czemu? 
- aaa, bo jestem pod Twoim blokiem z Patrykiem i Sebą. - oznajmiła.
- a czemu tak?  a z resztą, to ja za jakieś pół godziny będę. - powiedziałam udając się do domu. - czekajcie za mną. 
zebrałam rodziców, tata już też był skończony, więc pojechaliśmy do domu. pod blokiem czekali za mną. 
- no cześć. - rzucił blondyn. - to znowu Ty. 
- a no znowu ja. - powiedziałam z uśmieszkiem. 
- idziemy na piwo. - oznajmiła nam Kasia, biorąc mnie pod pachę i idąc w kierunku znajomych ławek w parku. wypiliśmy po cztery piwa, gdy nagle zaczęło padać. 
- lecimy do mnie, bo mam wolną chatę. - rzucił Seba. 
- spoko, ja później do domu daleko nie mam... - powiedziałam. 
doszliśmy do Seby. otworzyliśmy Bolsa i melanż zaczął się w najlepsze.